czwartek, 11 lipca 2013

Prolog.


         To było tak, jakby ona po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Od dłuższego czasu czułem, że przepływa pomiędzy moimi palcami niczym woda, lecz nic nie mogłem na to poradzić. Zawsze wszyscy mówili mi, że bezsilność to najgorsza sprawa. Nie wierzyłem, dopóki nie przekonałem się o tym na własnej skórze. Świadomość powolnej utraty kogoś i samego siebie jest niesamowicie bolesna. 
            Tak bardzo chciałbym, aby była teraz tutaj... obok mnie, w tym wielkim mieszkaniu w Amsterdamie, które przecież miało być naszym wspólnym domem. Tyle planów, tyle marzeń. Te pamiętne wakacje, podczas których wszystko się zaczęło. Już wtedy wiedziałem, że jest inna. Potrafiła sprawić, że zacząłem w sobie dostrzegać pozytywne cechy, które przeważnie na tle tych negatywnych wypadały słabo. To przy niej chciałem być kimś lepszym. Chciałem ją rozśmieszać, bo jej śmiech był wyjątkowy. W takim razie dlaczego przez większość czasu to ja byłem powodem jej bólu? Dlaczego to przeze mnie tyle razy płakała? To wszystko było pozbawione jakiegokolwiek sensu. Ale żadne z nas się go wtedy nie doszukiwało. Byliśmy szczęśliwi, na swój własny, odmienny sposób. 
         Teraz już jej tutaj nie ma, a ja jestem sam, pisząc ten cholerny dziennik, do którego ona mnie namówiła. Miałem zapisywać tutaj swoje emocje, w momentach, gdy będę zły, lub smutny. Albo też wyjątkowo szczęśliwy. Co czuję w tej chwili? Wszystko. Złość o to, że nie potrafiłem być dla niej ideałem. Smutek o to, że być może więcej jej nie zobaczę. Szczęście dlatego, że wiem, iż beze mnie będzie jej na świecie lepiej. A zawsze chodziło o nią. Nawet jeśli ja musiałem cierpieć, chciałem jej szczęścia. 
          Czuję się jak w jakieś cholernej grze, w której ktoś inny steruje moim życiem, nie pozwalając mi na robienie rzeczy, które tak naprawdę chciałbym zrobić. Wiem, że przeważnie ludzie żałują podjętych przez siebie decyzji. Lecz ja natomiast żałowałem tych niewykonanych. Obiecywałem sobie mnóstwo. Miałem od grona postanowień. Jak wiele z nich spełniłem? Obawiam się, że mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Nie zbyt dobra frekwencja, prawda? Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu. Bogatszy o teraźniejsze doświadczenia zrobiłbym wszystko lepiej. Dałbym jej szczęście, jakiego nie da jej nikt inny. 
          Teraz wyglądam niczym wrak człowieka. Staram się ukoić swój ból w alkoholu. Boże, co ona zrobiłaby, gdyby mnie teraz zobaczyła? Uciekałby? A może skłoniłaby się do rozmowy? Tyle pytań, lecz jak zwykle - żadnej odpowiedzi. Chciałem normalnie żyć. Być szczęśliwym i dawać to szczęście innym. Ale nie umiałem... Nie potrafiłem znaleźć w sobie tyle siły. Istota ludzka jest niezwykle krucha i słaba, jeżeli nie ma do niczego motywacji. Od dłuższego czasu balansuję na krawędzi pomiędzy światem rzeczywistym, a wyimaginowanym, który powstawał w mojej głowie, dodając nowe obrazy za każdym razem, gdy byłem pod wpływem alkoholu. Buntuję się przeciwko wszystkim stereotypom tego beznadziejnego świata. Jednak ile można walczyć z całym światem, będąc samym? Och, moje ego przerasta prawdziwą wartość aż nazbyt. Wiem, że za kilka lat znajdę się już na tamtym świecie, szczególnie, zważając na mój tryb życia, na który składają się alkohol i papierosy, oraz bardzo mało snu. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. I nie jest mi z tym źle. Irracjonalne, prawda? A wiecie co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Moje jedno jedyne marzenie, które chciałbym spełnić przez te kilka lat. Mianowicie: spotkanie z nią. Chociaż jedno, chociaż na pięć minut. Gdybym usłyszał, że mi wybacza, mógłbym spokojnie umrzeć. Dalej mam nadzieję, że ono się spełni, chociaż zapewne powiecie, iż jestem idiotą. Każdy ma inne zdanie na ten temat. 
          Zastanawiacie się pewnie kim jestem. Podejrzewam, że każdy z was zna mnie chociaż z radia. Nazywam się Harry Styles i nie mam na świecie już nic do stracenia. Dlatego walczę o każdy kolejny dzień, aby móc powiedzieć najbliższym, że nigdy ich nie zapomnę. 

_______________________________________________________

No tak, jest prolog. Niektórym z Was może wydawać się znajomy, gdyż wzięłam go z mojego bardzo starego bloga, którego prowadziłam jeszcze chyba w tamte wakacje. Zmieniłam zaledwie parę słów, bo chciałam kontynuować to, co było tam, tylko, że lepiej. Mam nadzieję, że się spodoba. 

Czytasz? Skomentuj!